Gorący klimat i znikoma ilość obfitych opadów powodują, że meksykański tytoń jest mocny, a robione z niego cygara są dobrze zbudowane i wyraziste. Ciemne, spalone od słońca liście dają smakowite zawijacze, używane do produkcji wielu cygar na świecie. Ich “diabelski” smak spowodowany jest podwyższonym poziomem smoły i nikotyny w liściach. A jednak tutejsze cygara są niedoceniane w świecie. Mało kto wie, że uprawa tytoniu w tym kraju ma długą tradycję, sięgającą okresu sprzed 4 tysięcy lat, jeszcze zanim pojawiła się na tych ziemiach cywilizacja Majów. Oni sami delektowali się pierwszymi cygarami w długiej historii rodu ludzkiego, do wytwarzania których używali m.in. zwiniętych w tubę bananowych liści. Ich dwaj bogowie – Votan i Bolon-Tzakab – byli namiętnymi palaczami, przynajmniej tak przedstawiają malowidła, a ową przyjemność określali w swoim języku jako sik’ar, co fonetycznie pokrewne jest z angielskim rzeczownikiem: cigar. Meksyk to kolebka uprawy tej rośliny. Najlepsze warunki uprawne panują na południu kraju – w dolinie San Andreas, położonej między dwoma nieczynnymi wulkanami Santa Martin i Santa Marta. Najbardziej popularne odmiany tytoniu w Meksyku to miejscowa San Andreas Negro, Mexican Sumatran i Habana 2000.
Początki przemysłu tytoniowego sięgają 1530 r., kiedy to misjonarz Bernardino de Sahagun jako pierwszy zidentyfikował rosnące w San Andreas odmiany tytoniu. Wkrótce słodsza Nicotiana tabacum – dzisiaj znana jako San Andreas Negro – została przeniesiona na Dominikanę i Kubę, dając początek uprawom tytoniu cygarowego na obu tych wyspach. Z kolei pierwszą – z prawdziwego zdarzenia – komercyjną wytwórnią tytoniu w dolinie San Andreas założył Hiszpan z meksykańskim obywatelstwem Octavio Carrión Carvallo (1830). Jednakże uprawa nie była duża. Dopiero jego wnuk dał początek produkcji na większą skalę – w regionie Tuxtla pod koniec XIX w. powstało aż 20 fabryk, działało 6 agentow od sprzedaży, wzrósł eksport na Kubę, do Ameryki Północnej, Francji i Niemiec. Nawet rewolucja meksykańska nie dokonała dzieła totalnego zniszczenia przemyslu tytoniowego, choć znacznie go osłabiła. Po II wojnie światowej – dzięki operatywności holenderskich firm – trafiły do doliny San Andreas nasiona z Sumatry, a w 1959 r. do uprawy tytoniu i produkcji cygar wdrożono techniki kubańskich uciekinierów. Już w 1964 r. powstała znana marka “Te-Amo”, bardzo popularna wówczas w Stanach Zjednoczonych, albowiem na kubańskie wyroby nałożono w tym kraju embargo i niejako z konieczności sprowadzano dobrej jakości substytut zza miedzy. Eksperymenty z socjalizmem jakie dotknęły Meksyk w latach osiemdziesiątych ub. wieku zahamowały rozwój tego przemysłu, wprowadzono liczne kontrole produkcyjne i limity na towary zagraniczne. Dopiero prywatyzacja z 1992 r. dała właścicielom więcej swobody – zrzeszyli się oni w związek pod nazwą “Mexican Association of Cigar Manufactures” (MACM), aby z powrotem przywrócić meksykańskim cygarom renomę. Na dzień dzisiejszy tylko 4 przedsiębiorców jest zrzeszonych w MACM. Do 1997 r. wytwarzano raczej cygara z rodzimego tytoniu, gdyż wysokie cła na zagraniczne tytonie ograniczały różnorodność produkcji. Obecnie w meksykańskich cygarach coraz częściej występują mieszanki z innych krajów. Wzrost zainteresowania meksykańskimi cygarami w Stanach Zjednoczonych – który miał miejsce w 1994 r. – spowodował powstanie wielu nowych wytwórni, mniejszych lub większych, które poddane działaniu ekonomicznej presji nie przetrwały lub zostały wykupione przez większe koncerny.
Owe cztery liczące się dzisiaj wytwórnie cygar leżą w prowincji Veracruz, we wspomnianej dolinie Świętego Andrzeja, na wysokości 4 tysięcy stóp nad poziomem morza. To 150 mil kwadratowych pól o żyznej, wulkanicznej glebie o neutralnym odczynie i optymalnej zawartości potasu, fosforu, wapnia i magnezu. Do tego dochodzi ciepło i stała, wysoka wilgotność powietrza. ”Dolina jest idealnym miejscem na uprawę tytoniu” – zapewnia Alberto Turrent Cano IV, właściciel największej plantacji i wytwórni cygar Nueva Matacapan de Tabacos i zapewnia, że wszystkie uprawiane tutaj tytonie zachowują swój oryginalny aromat, w związku z czym liście kubańskie smakują jak te uprawiane w Pinar del Rio. On i inni właściciele są jednak dumni przede wszystkim z rodzimej odmiany Negro. W uprawie nie stosuje się podobno środków chemicznych, a glebę nawozi jedynie obornikiem. “Błogosławimy naszą ziemię, że wydała nasz tytoń” – dodaje Armando F. Carrión, kolejny tytoniowy potentant regionu, dyrektor Vegas de Cacahuateno. Lokalna duma jest krzaczastą, nieco przysadzistą rośliną o szerokich i grubych liściach, do tego dość ciężkich z powodu wysokiej zawartości olejków, dzięki czemu w procesie fermentacji liście uzyskują niepowtarzalną ciemną barwę – oscuro. Tytoń z takiego liścia jest aromatyczny, słodki i zarazem krzepki, nieporównywalny z żadnych innym liściem na świecie. Najczęściej stosuje się go jako wrapper i filler w wielu uznanych na świecie markach, m.in. “Partagás” lub “Macanudo”. Mimo wszystko meksykański tytoń jest niedoceniany. Wielu producentów z uwagi na uprzedzenia klientów ukrywa jego pochodzenie lub zmienia nazwę z San Andrea Negro wrapper na Tuxtla Valley Maduro czy Sun-grown Morrón. Z kolei hodowana tutaj kubańska odmiana Habana 2000 jest ciemniejsza od tej uprawianej na Kubie czy w Nikaragui, meksykańskie warunki nadają liściom bogaty i ostry smak.
Pora przedstawić największych meksykańskich wytwórców cygar. Jak już wspomniano, z 15 zrzeszonych początkowo w MACM producentów zostało tylko 4. Najbardziej słynna marka “Te-Ami” należy do Alberta Turrenta Cano IV, który z powodzeniem kontynuuje dzieło swojego hiszpańskiego przodka z XIX w. Czwarte pokolenie Turrentów robi, to co robili ich poprzednicy – uprawiają tytoń, bo mają to we krwi. Syn Alejandro nie jest wyjątkiem i z pewnością zostanie głową kolejnej dynastii. Ich mocna pozycja na rynku została wzmocniona mariażem z inną XIX-wieczną rodziną producentów cygar – Carriónami. Na 400 hektarach tytoniowego pola należącego do Neueva Matacapan de Tabacos – gdzieniegdzie jeszcze upstrzonego mogiłami starożytnych Indian – uprawiają głównie San Andreas Negro i Mexican Sumatran, lecz także kubańskie odmiany (Corojo) coraz częściej stosowane w mieszankach. Około 20% zbiorów trafia do własnych wytwórni, w których powstają m.in. takie marki jak “Matacan” czy “A. Turrent”, reszta zaś jest eksportowana. Turrentowie wytwarzają rocznie 5 milionów wysokiej jakości cygar, z czego 2 miliony trafia do Stanów Zjednoczonych.
Jorge Ortiz Alvarez jest głową Puros Santa Clara, drugiej co do wielkości wytwórni cygar w Meksyku. To już szósta generacja rodu, założonego przez XIX-wiecznego mogoła tytoniowego Octaviano Carrióna Sintę II. Matka Alvareza wywodziła się w prostej linii z tej właśnie dynastii, ojciec zaś pochodził z biednej rodziny, lecz uprawiającej tytoń z zamiłowaniem. Podobno tak bardzo kochał swoje uprawy, że niechętnie je sprzedawał. Dla syna tytoń także znaczy wszystko – to jego życie. Mimo wszystko dola tabacalero nie jest łatwa. Jak mówi Alvarez: “wszystko w rękach Boga”. Albowiem zbyt wiele czynników – niezależnych od człowieka – ma wpływ na los uprawy, jak chociażby pogoda czy szkodniki. Właśnie jedno z takich nieszczęść spadło na rodzinę Alvarezów. W 1965 r. – a więc na dwa lata przed powstaniem wytwórni cygar – całą uprawę zniszczyła bakteryjno-grzybicza plaga. Wraz ze zbiorami ucierpiała także nadzieja całej familii na lepszą przyszłość. A jednak dzięki uporowi z miejscowej fabryki wyszły wkrótce pierwsze cygara “Ejectivos”, potem następne: “Hojo de Casa”, “Rio Brava” czy “Valdez”. Kiedy Alvarez otrzymał pierwsze wielkie zamówienie od Lew’a Rothmana i przyszedł do banku po pożyczkę, jedynym dokumentem jakim dysponował był świstek pomiętego papieru z bazgrołami dystrybutora. Nic dziwnego, że z uzyskaniem kredytu był problem. Mimo wszystko Alvarez do dzisiaj współpracuje z Rothmanem, bank zaś dawno temu zbankrutował. Dzisiaj produkcja sięga 4 milionów cygar rocznie, z czego ponad 70% jest eksportowana do Europy, Azji, Kanady i Ameryki Południowej. W Stanach Zjednoczonych popularnością cieszy się marka “Santa Clara 1830”. Inna ceniona marka to “Aroma de Mexico for Villazon”.
Obie wymienione wytwórnie produkują aż 97% wszystkich pochodzących z Meksyku cygar, reszta to dzieło dwóch mniejszych zakładów. Pierwszy z nich – Tabacos la Victoria – położony jest w sercu Doliny, a założyli go w 1996 r. córka Alvareza Carolina i jej mąż Fernardo López Turrent. Mimo przejściowych trudności na rynku roczna produkcja sięga dzisiaj 420 tysięcy cygar (z czego 65% trafia na meksykański rynek, pozostałe eksportuje się głównie do Europy). “Miranda” zrobiona z liści meksykańskich z pokrywą sumatrzańską (maduro) jest średnio zbudowanym i aromatycznym cygarem o naturalnej słodyczy.
Ostatnia z czterech liczących się w Meksyku wytwórni leży poza rejonem San Andreas, sto mil na północ nad samą Zatoką Meksykańską w mieście Veracruz. Tabacos la Victoria Fabrica de Puros Irene założyła w 1954 r. Irene’a Venegas Arroyo. Dzisiaj firma zarządzana jest przez jej wnuka Rodolfo Vásqueza Andrade’a i jego żonę Rachelę Paulinę Clark. Wytwarza ona 300 tysięcy cygar, z czego 20% produkcji trafia na europejski rynek. Uznane marki: “Irene Primera” i “Royal Blend” (z dodatkiem liścia nikaraguańskiego). Nie tak dawno ta mała wytwórnia zaprezentowała kolejną: “Unicos”.
Podsumowując, cygara meksykańskie posiadają niepowtarzalną moc. Ich pełny, intensywny, wręcz dystyngowany smak oraz bogaty aromat zyskały wielu miłośników na świecie, głównie w Europie. Wydaje się, że przedsiębiorcy z doliny Świętego Andrzeja narzekają na rynek amerykański. W Stanach Zjednoczonych bowiem żyje ponad dwa miliony stałych palaczy ich cygar, co wydaje się liczbą niezbyt satysfakcjonującą meksykańskich producentów. Alberto Turrent sądzi, iż problem leży w tym, iż wszyscy właściciele mieszkają przy swoich plantacjach i fabrykach, a nie w Nowym Jorku, Los Angeles czy Miami, tam gdzie żyją potencjalni konsumenci. Rodolfo Vásquez wskazuje na zwykłe uprzedzenie do ich produktów. Niezależnie od jakości wytwarzanych cygar, nawet wbrew pozytywnym wrażeniom z ich konsumpcji, pozostają one wciąż gorszym towarem. Gorszym, bo meksykańskim. Dodatkowo, potencjalni klienci nie są rzetelnie informowani o najlepszych markach pochodzących z ich kraju. Fernardo López narzeka na branżowe magazyny, które ignorują lub wręcz źle piszą o meksykańskich wyrobach, w zamian zaś rekomendują cygara z Jamajki, Hondurasu czy Dominikany, a więc z krajów, w których produkcja jest tańsza niż w Meksyku. Nie zawsze też w Stanach Zjednoczonych można dostać najlepsze gatunkowo meksykańskie cygara. Ten problem nie istnieje w Europie. Stary Kontynent oferuje najbogatszy asortyment cygar z kraju Majów i Azteków.